"Król kier znów na wylocie"
Izolda Regensberg zakochała się w Jeszajachu Wolfie. Wojna i getto sprawiły, że szybko wyszła za niego za mąż. Nie było czasu na zastanawianie się. Trzeba było żyć szybko, aby zdążyć wszystko przeżyć. Izolda kochała swego męża i jest przekonana, że ta miłość ocaliła mu życie. Ale rzeczywistość powojenna ją rozczarowała. Wielu rzeczy nie potrafiła zrozumieć; do wielu się przyzwyczaić. Czytając jej historię zastanawiam się, czy przeżycie wojny rzeczywiście oznacza zwycięstwo.
Izolda ma w sobie dużo energii i jest inteligentna. Wie, czego chce i krok po kroku, systematycznie realizuje swój plan. To silna kobieta, która nie poddaje się przeciwnościom losu. Zdecydowanie może stanowić wzór do naśladowania, mimo że kilka razy nie wierzy w swoje umiejętności. Wspomina wtedy o szczęściu, przypadku, który sprawił, że coś jej się udało, że żyje, że ciągle opowiada swoją historię.
Hanna Krall przygląda się Izoldzie bacznie. Słucha jej uważnie, starając się przekazać tę historię tak, jak zapamiętała ją jej bohaterka. „Nie tekst jest nadrzędną wartością, lecz człowiek,” podkreśla mistrzyni reportażu w wywiadzie udzielonym Wiesławowi Łuce. Krall w „Królu…” schodzi na dalszy plan, a właściwie znika. Pozostaje tylko Izolda, której życie mogłoby stać się inspiracją dla telewizyjnego serialu. Dzięki temu zabiegowi czytelnik może być bliżej osoby, o której skomplikowanych losach czyta. To ogromna zaleta tej książki. Znika pośrednik, a my zostajemy z Izoldą sam na sam.
„Król…” składa się z mnóstwa epizodów, krótkich rozdziałów układających się w spójny ciąg zdarzeń. To również zaleta tego reportażu-sylwetki. Dzięki temu opowieść staje się bardziej dynamiczna, wręcz gna do przodu tak szybko, jak szybkie było życie Izoldy.
Tytułowy król kier to mąż Izoldy, którego jej znajoma zobaczyła w kartach. Znów był na wylocie, czyli szykował się do podróży. Z jednego obozu do drugiego. Z życia do śmierci i z powrotem. Ten powrót wcale nie okazał się łatwy. Życie po – po obozach, po gettach, po przesłuchaniach przez gestapo, po wybijaniu zębów, po głodowaniu, po powolnym umieraniu każdego dnia – wcale nie jest łatwe. Czytając reportaż Krall mam wrażenie, że trudniej było żyć niż umrzeć. Izoldy przecież nikt nie rozumiał. Jej wnuczki nie mówiły nawet po polsku, a jej samej trudno było przyzwyczaić się do hebrajskiego. „Beseder,” powie podczas rodzinnego spotkania. „Wszystko w porządku.” Ale czy rzeczywiście tak jest? Czy po tak traumatycznych przeżyciach cokolwiek może być w porządku? Czy świat jest w stanie wrócić do normy? Hanna Krall nie udziela na to odpowiedzi. Stawia pytania, nad którymi sami musimy się zastanowić.
Hanna Krall „Król kier znów na wylocie”, wyd. Świat Książki
Katarzyna Markusz